Po dwóch dniach upałów nastąpiła zmiana pogody - temperatura spadła i mieliśmy deszczyk. Albo lepiej - prawdziwe oberwanie chmury!
Powoli podtapiało ulicę, później parking a na nim mojego tajgera. W pewnym momencie woda sięgała mu już do połowy kółek a studzienki totalnie przestały odbierać wodę.
Już widziałam oczami wyobraźni zalane siedzenia, dywaniki, tapicerkę...
Nawet śmieciarka, o wiele większa, miała problem żeby tam wjechać.
Cieszyły się tylko dzieciaki :-)
Na szczęście ulewa skończyła się tak samo nagle jak się zaczęła. W pewnym momencie woda opadła na tyle, że mogłam zejść na dół i przestawić samochód. Czekał na mnie dwie ulice dalej, gdzie jest trochę wyżej i tam woda nie stała. Strumyczek był.
Na szczęście jak wróciłam do domu to czekała na mnie niespodzianka - paczka przyszła :-)
Kupiłam farbki do tkanin i pisaki. Tylko co by tu zmalować...? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz