niedziela, 23 listopada 2014

Posiedzę i poczekam na następny weekend :-)

Dzisiaj mam prawdziwie leniwą niedzielę. Jak w tej piosence Andrusa... Jak to leciało? No ale wiecie o co chodzi :-) Dziś moimi jedynymi dylematami jest co by tu zjeść i który wosk zapalić - bo zarobiłam 2 piękne woski z mojego ulubionego Yankee Candle :-)

Poprzedni weekend był nieco bardziej zajęty. A to za sprawą jak zwykle Michaśki :-)
  
Hmm.. ciekawe po co to tu jest...
Michaśki i Atosa...
  
Fuck! Znowu mi robi zdjęcie?!
I znowu Michaśki :-)


Ciocia, zrób zdjęcie mojej nodze skoro już musisz koniecznie latać z tym telefonem! :-)

Nieee... w wannie też fota? No trzymajcie mnie...! :-)

Ciocia, tata mówił, że malowanie paznokci boli. Ale to nieprawda, co nie? Wybierzemy sobie z tej gazetki jakiś ładny lakier, dobra?

Najlepsza książka jaką czytałam w ostatnim czasie.
A tu następna w kolejce, czyli moja ulubiona Charlotte Link :-)
W sobotę trzeba iść do roboty...


... a w robocie super ciężka harówka, czyli kartki świąteczne na tapecie.

Po robocie tajemnicze mikstury i jedzonko, jak zwykle u mnie :-)

Ech... posiedzę tu i poczekam na następny weekend... :-)






czwartek, 6 listopada 2014

Niedziela, za pięć dwunasta :-)

Znowu zdjęcie?? No dooobra...



Ja tu zaraz znajdę jakiś porządny kanał! Ileż można oglądać te Kardashianki?! Dawać mi tu Świnkę Peppe!



Ojoj! Pilot nam upadł...



Heeej! Ciocia, zobacz, która już godzina. Za pięć dwunasta! Musimy iść na dwór :-)



Dziadek, wracaj! Ja już wiem co się robi w niedzielę za pięć dwunasta. I nawet umiem udawać, że już strasznie zmęczona tym dłuuuugim spacerem jestem :-)

czwartek, 30 października 2014

Keep calm and go to London!

Byłam, zobaczyłam i wróciłam :-)

Wrażenia niesamowite, doborowe towarzystwo i super wspomnienia. I zostawię je dla siebie, ale chętnie podzielę się z Wami kilkoma fotkami, bo fajowe są :-)

Tu mój fotograf najlepsiejszy i przewodnik w jednej osobie!
I nalewacz alkoholu :-)
Jak przystało na bibliotekarkę - interesowała mnie też karta do biblioteki...
Całą sobotę chodziłyśmy po Londynie. A że jakieś 2 linie metra były nieczynne to naprawdę łaziłyśmy, aż Marii wysiadło kontuzjowane kolano. No ale sami przyznajcie, że fajowo zobaczyć te wszystkie miejsca znane z filmów, plakatów, teledysków czy chociażby przez mojego ulubionego Jasia Fasolę :-P A wieczorem wyjść z pubu i zobaczyć oświetlone na niebiesko London Eye też fajnie :-)





 Najbardziej nie mogę odżałować, że nie zrobiłam sobie selfie z tym niezwykle towarzyskim łabędziem... (nie śmiej się, Maria!) :-)




 Święto jakichśtam weteranów czy innych kombatantów. Ludzie chodzili po ulicach z przyczepionymi makami a pod tym zamkiem ktoś powtykał w ziemię tysiące sztucznych maków. Choć ja nie lubię sztucznych kwiatków to naprawdę robiło wrażenie!




Ja też fotografowałam fotografa :-)
Polski akcent na angielskiej ulicy :-) (nie mój, żeby nie było zaraz podejrzeń, po prostu patriotyczne uczucia mi się odezwały!)

Nie lubię robić sobie zdjęć na tle zabytków czy innych ciekawych miejsc, ale z tą budką po prostu musiałam mieć fotkę. Prawda, że fajowa? :-)



Straże czuwają, a skoro flaga w górze to znaczy, że Elka w domu. Niestety, nie zaprosiła nas na herbatkę...
Pan strażnik po robocie idzie do domu. Ciekawe, czy zdejmuje czapkę przed wejściem do domu. A może ma takie duże drzwi... hmm... długo się nad tym zastanawiałyśmy :-)



Selfie, selfie, selfie! :-)

Kolacja. Pyszna kolacja (Maria, poproszę przepis!), curry było boskie. Dobrze, że piwo miałyśmy bo inaczej zionęłabym ogniem po dziś dzień. A czemu piwa są 3, skoro my tylko 2?

W niedzielę wieczorem przyjechała do nas Ola. Po kilku piwkach doszłyśmy do wspólnego wniosku, że ostatnio wszystkie 3 widziałyśmy się jak miałyśmy po naście lat. Karygodne! Po kolejnym piwie postanowiłyśmy więc skontaktować się z Tomaszem, który na żywo, prosto z Cypru, jak reporter TVN, zdawał nam relację z wyprawy do nocnego. Dawno się tak nie uśmiałam :-) Ten Cypr to musi być wesoła wyspa, kiedyś tam pojadę :-) Póki co jedzie Ola więc kupiłyśmy Tomkowi prezent urodzinowy, ale niech to będzie niespodzianka :-P


W poniedziałek odwiozłyśmy Olę do domu i przy okazji połaziłyśmy po Guildford. Tu sklep stacjonarny Next. Tyyyle mamy ciuchów z Next, a ja dopiero teraz byłam w jakimkolwiek. Dzięki Bogu za internet!! I oczywiście weszłam z zamiarem pooglądania ciuchów na siebie a wylądowałam gdzie? No jasne, że na dziale dziecięcym! Michasiu, ciocia ma coś dla Ciebie :-*


OMG!! Lush!! Czemu u nas tego nie ma? Zastanawiałam się długo i doszłam do prostego wniosku - bo bym zbankrutowała! Pachnie obłędnie już na ulicy, wygląda jak jedzenie.. czegóż chcieć więcej?? :-)
I jeszcze MAC, jemu też należy się fotka bo u nas to rzadki widok.

Aaaaa, cola z takimi imionami! Fota absolutnie konieczna :-)

Aha, i jeszcze jedno! Zamawiałyśmy jedzonko w jakiejś knajpie. Kanapki to miały być. Ja wzięłam taką z paluszkami rybnymi, bo lubię paluszki rybne.
M: Jesteś pewna, że to chcesz? To będzie chleb z paluszkami rybnymi.
A: No wiem. Chcę. Lubię paluszki rybne.
M: No ale na chlebie?? To takie typowo angielskie żarcie.
A: Naprawdę wiem co biorę. Lubię tak.
M: ( z lekkim obrzydzeniem) OMG! To już jesteś gotowa na Anglię skoro takie rzeczy jadasz!

:-)

No dooobra, pora wracać do siebie... ale kiedyś jeszcze wrócę do Anglii bo nie wszystko widziałam :-)