czwartek, 30 października 2014

Keep calm and go to London!

Byłam, zobaczyłam i wróciłam :-)

Wrażenia niesamowite, doborowe towarzystwo i super wspomnienia. I zostawię je dla siebie, ale chętnie podzielę się z Wami kilkoma fotkami, bo fajowe są :-)

Tu mój fotograf najlepsiejszy i przewodnik w jednej osobie!
I nalewacz alkoholu :-)
Jak przystało na bibliotekarkę - interesowała mnie też karta do biblioteki...
Całą sobotę chodziłyśmy po Londynie. A że jakieś 2 linie metra były nieczynne to naprawdę łaziłyśmy, aż Marii wysiadło kontuzjowane kolano. No ale sami przyznajcie, że fajowo zobaczyć te wszystkie miejsca znane z filmów, plakatów, teledysków czy chociażby przez mojego ulubionego Jasia Fasolę :-P A wieczorem wyjść z pubu i zobaczyć oświetlone na niebiesko London Eye też fajnie :-)





 Najbardziej nie mogę odżałować, że nie zrobiłam sobie selfie z tym niezwykle towarzyskim łabędziem... (nie śmiej się, Maria!) :-)




 Święto jakichśtam weteranów czy innych kombatantów. Ludzie chodzili po ulicach z przyczepionymi makami a pod tym zamkiem ktoś powtykał w ziemię tysiące sztucznych maków. Choć ja nie lubię sztucznych kwiatków to naprawdę robiło wrażenie!




Ja też fotografowałam fotografa :-)
Polski akcent na angielskiej ulicy :-) (nie mój, żeby nie było zaraz podejrzeń, po prostu patriotyczne uczucia mi się odezwały!)

Nie lubię robić sobie zdjęć na tle zabytków czy innych ciekawych miejsc, ale z tą budką po prostu musiałam mieć fotkę. Prawda, że fajowa? :-)



Straże czuwają, a skoro flaga w górze to znaczy, że Elka w domu. Niestety, nie zaprosiła nas na herbatkę...
Pan strażnik po robocie idzie do domu. Ciekawe, czy zdejmuje czapkę przed wejściem do domu. A może ma takie duże drzwi... hmm... długo się nad tym zastanawiałyśmy :-)



Selfie, selfie, selfie! :-)

Kolacja. Pyszna kolacja (Maria, poproszę przepis!), curry było boskie. Dobrze, że piwo miałyśmy bo inaczej zionęłabym ogniem po dziś dzień. A czemu piwa są 3, skoro my tylko 2?

W niedzielę wieczorem przyjechała do nas Ola. Po kilku piwkach doszłyśmy do wspólnego wniosku, że ostatnio wszystkie 3 widziałyśmy się jak miałyśmy po naście lat. Karygodne! Po kolejnym piwie postanowiłyśmy więc skontaktować się z Tomaszem, który na żywo, prosto z Cypru, jak reporter TVN, zdawał nam relację z wyprawy do nocnego. Dawno się tak nie uśmiałam :-) Ten Cypr to musi być wesoła wyspa, kiedyś tam pojadę :-) Póki co jedzie Ola więc kupiłyśmy Tomkowi prezent urodzinowy, ale niech to będzie niespodzianka :-P


W poniedziałek odwiozłyśmy Olę do domu i przy okazji połaziłyśmy po Guildford. Tu sklep stacjonarny Next. Tyyyle mamy ciuchów z Next, a ja dopiero teraz byłam w jakimkolwiek. Dzięki Bogu za internet!! I oczywiście weszłam z zamiarem pooglądania ciuchów na siebie a wylądowałam gdzie? No jasne, że na dziale dziecięcym! Michasiu, ciocia ma coś dla Ciebie :-*


OMG!! Lush!! Czemu u nas tego nie ma? Zastanawiałam się długo i doszłam do prostego wniosku - bo bym zbankrutowała! Pachnie obłędnie już na ulicy, wygląda jak jedzenie.. czegóż chcieć więcej?? :-)
I jeszcze MAC, jemu też należy się fotka bo u nas to rzadki widok.

Aaaaa, cola z takimi imionami! Fota absolutnie konieczna :-)

Aha, i jeszcze jedno! Zamawiałyśmy jedzonko w jakiejś knajpie. Kanapki to miały być. Ja wzięłam taką z paluszkami rybnymi, bo lubię paluszki rybne.
M: Jesteś pewna, że to chcesz? To będzie chleb z paluszkami rybnymi.
A: No wiem. Chcę. Lubię paluszki rybne.
M: No ale na chlebie?? To takie typowo angielskie żarcie.
A: Naprawdę wiem co biorę. Lubię tak.
M: ( z lekkim obrzydzeniem) OMG! To już jesteś gotowa na Anglię skoro takie rzeczy jadasz!

:-)

No dooobra, pora wracać do siebie... ale kiedyś jeszcze wrócę do Anglii bo nie wszystko widziałam :-)


















wtorek, 28 października 2014

Dziękuję, Misia :-)

Uff... troszkę się ogarniam po tym wyjeździe :-)

Ale żeby zgrać w jedno miejsce wszystkie zdjęcia z telefonu, aparatu i Marii ajfona, z mejla, WhatsApp i nie wiem czego jeszcze to jeszcze chwilka.
Dzięki Misia za zaproszenie i za wszystko w ogóle :-*



czwartek, 23 października 2014

Idę, biegnę, lecęeeeee! :-)

Idę, biegnę, lece już jutro. Więc zgrałam wszystko z telefonu, i nawet aparatu (choć to stare jest), zapisałam sobie w kompie to i Wam pokażę :-)

Hę? Co mi z tym telefonem z rana, ciotka no weeeź !!

Michasia za rok podobno w góry się wybiera. Ciocia znalazła dla niej odpowiednie obuwie :-)

Gdańsk potrafi zauroczyć...

Szczególnie po takim ciachu i kawie z koleżanką :-)

W domu też słodkości nie brakuje - kto lubi placki z jabłkami z dżemem truskawkowym ręka do góry! Albo sms do mnie, Waszym zwyczajem :-)


Park Oliwski... uwielbiam o każdej porze roku, dnia i nocy... choć na noc zamykają, bo zabytek niby...

Misiek gdzieś daleko stąd, ale już w drodze do domu :-)

Sobota w pracy... I hate it!!! Ale dzięki sobotom w pracy mam wolne 2 dni i mogę lecieć do UK do Miśki :-)




Aaaaa, Ola, Kasia!!! Nasze BongoSpa dostępne w Auchan!!! Dawno tam nie byłam a tu proszę, jakie zmiany :-)

Taaaaka jestem piękna po tych wszystkich kosmetykach. Lubię selfie :-P

Lubię kolorki na pazurach...

Michasię kocham najmocniej na świecie!!! <3

I jak mówi "No ręce opadają....!!!" :-)

Tę fotkę już pokazywałam ale w ostatnim czasie jest moją ulubioną. Nawet mam ją na tapecie w telefonie a dobrze wiecie, że swój telefon ubóstwiam po prostu... :-)

Cheeseburgery może nie ubóstwiam, ale czasem się zdarzy. Nic nie poradzę na to, że po drodze z pracy mam Lidla, a koło Lidla jest McDonalds... no nic nie poradzę :-)

A tu... gwiazda ostatnich dni.
Poznajcie Mańkę, Marysię. Jak jeszcze urośnie to będzie jak Maniek, Maniutek z Epoki Lodowcowej :-)

Oto Mańka, nowa mieszkanka Skwierzynki :-)

Mańka dostanie koszyk na ganek po Oskarze a ciocia Ania kupi jej kocyk w Ikei. Wszystkie psy lubią kocyki z Ikei więc i Mańka musi, nie ma wyjścia :-)