A Kalisz jest tak pocieszny, że sama bym z nim mogła zatańczyć :-)
środa, 30 stycznia 2013
Impreza
A Kalisz jest tak pocieszny, że sama bym z nim mogła zatańczyć :-)
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Post made by TATA :-)
Tata kupił dzisiaj mamie buty. O takie:
A potem przypomniał sobie, że przemycił w swojej przepastnej walizce pestki od awokado. A mama je posadziła.
Swoją drogą - nie chcę wiedzieć co tam jeszcze w tej walizce zalega :-)
Ma ktoś ochotę na kanapeczkę sprzed pięciu miesięcy? :-)
A potem przypomniał sobie, że przemycił w swojej przepastnej walizce pestki od awokado. A mama je posadziła.
Swoją drogą - nie chcę wiedzieć co tam jeszcze w tej walizce zalega :-)
Ma ktoś ochotę na kanapeczkę sprzed pięciu miesięcy? :-)
niedziela, 27 stycznia 2013
piątek, 18 stycznia 2013
Samotny piątkowy wieczór
Hello!
Witam wszystkich weekendowo.
Poprzedni weekend spędziłam tak:
A jeszcze poprzedni tak:
A dzisiaj jestem zupełnie sama.
Atosek jest z mamą. Grzesiek pojechał (moim samochodem) do Koszalina bo jego kolega z byłej pracy odchodzi na emeryturę i robi imprezę na 60 osób.
Prawdę mówiąc to dobrze, że nie widzę teraz Grześka. Miał tak dyżury, że nie spał przez 2 dni i noc, więc pewnie upije się po góra trzecim kieliszku :-)
Jutro być może dam radę pokazać Wam proces zaprzyjaźniania się z prezentem gwiazdkowym - tajemniczą Weroniką 2012 :-)
A tymczasem smsuje z Kaśką bo zamawiamy z internetu wspaniały, szeroko polecany przez kosmetyczki i wizażystki puder do twarzy. Jak wrócicie to będziemy piękne jak nie wiem co :-D
papa
Witam wszystkich weekendowo.
Poprzedni weekend spędziłam tak:
A jeszcze poprzedni tak:
A dzisiaj jestem zupełnie sama.
Atosek jest z mamą. Grzesiek pojechał (moim samochodem) do Koszalina bo jego kolega z byłej pracy odchodzi na emeryturę i robi imprezę na 60 osób.
Prawdę mówiąc to dobrze, że nie widzę teraz Grześka. Miał tak dyżury, że nie spał przez 2 dni i noc, więc pewnie upije się po góra trzecim kieliszku :-)
Jutro być może dam radę pokazać Wam proces zaprzyjaźniania się z prezentem gwiazdkowym - tajemniczą Weroniką 2012 :-)
A tymczasem smsuje z Kaśką bo zamawiamy z internetu wspaniały, szeroko polecany przez kosmetyczki i wizażystki puder do twarzy. Jak wrócicie to będziemy piękne jak nie wiem co :-D
papa
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Urodziny Katarzyny :-)
Dzisiaj mamy 14 stycznia -
- urodziny obchodzi
Katarzyna!!!
Katarzynie składamy najlepsze życzenia samych pogodnych dni, wielu powodów do radochy i spełnienia marzeń :-*
A pozostając w temacie urodzin mała porcja wspomnień :-)
niedziela, 13 stycznia 2013
sobota, 12 stycznia 2013
Użyłam, jak pies w studni
Dzisiaj to ja użyłam, jak pies w studni.
Byłam z mamą w Koszalinie po zakupy.
(Pewnie niektórzy uważają, że już w tym momencie mogłabym zakończyć tę historię, ale ja mam więcej do powiedzenia)
Ponieważ u nas jest sporo śniegu, postanowiłam wziąć na wycieczkę Forda - Peugeot miał duże szanse utknąć gdzieś koło sąsiedzkiej zaspy...
Wszystko niby fajnie, jedziemy sobie, mama trochę narzeka, że taka pogoda i na pewno będzie dużo ludzi w sano, ale co tam... jadę dziarsko dalej nie zważając na przeciwności losu :-) Nagle skończył się płyn do spryskiwaczy a bez tego ani rusz przy dzisiejszej pogodzie, co chwilę trzeba używać płynu i wycieraczek.
Mama już miała ciśnienie podniesione. Na szczęście byłyśmy tuż przed Koszalinem, zajechałam na Orlen, nabyłam drogą kupna płyn zimowy, dostałam za niego 500 punktów na kartę... Idę, bardzo z siebie dumna, do auta i...
- Cholera! Ale jak tu się podnosi maskę?!
To sobie teraz wyobraźcie mnie i mamę, jak rozkminiamy budowę tego samochodu... W końcu mnie oświeciło, że w nim nie ma wajchy pod kierownicą tylko trzeba kluczykiem pod znaczkiem... Trochę było przymarznięte, ale udało się - bystrzaki z nas! :-) Cała operacja zakończyła się powodzeniem i okropnie brudnymi rękoma.
Rozpierane dumą jedziemy do Lidla. Miałyśmy tylko coś zobaczyć, ale mama jak zwykle wzięła duży wózek - "bo może coś kupimy". Pooglądałyśmy i w końcu na nic się nie zdecydowałyśmy. Już chcemy wychodzić a tu... przy każdej kasie kolejka i nie ma miejsca na wyjście bez zakupów. Stoimy więc z pustym koszykiem w kolejce. Tym razem to ja mam podniesione ciśnienie.
Kiedy wreszcie uwolniłyśmy się stamtąd pognałyśmy do Sano. O dziwo, wszystko poszło bezproblemowo. Zadowolone z udanych zakupów i odejścia pecha postanowiłyśmy zajść jeszcze do bankomatu i szybko wracać do domu.
Ale, ale! Nie tak prędko!
Wkłada mama kartę do bankomatu, wpisuje pin i podaje kwotę. Wszystko jak być powinno, bankomat oddał nawet kartę i... na tym koniec. Ani forsy, ani nic! Mama już prawie ma łzy w oczach więc biorę od niej telefon (bo mój został w domu) i dzwonię na infolinię. Dobre 10 min. czekałam na połączenie z konsultantem. Jak w końcu jakaś pani się zgłosiła to miałam ochotę ją udusić przez ten telefon. Na szczęście powiedziała, że transakcja nie doszła do skutku więc pieniądze z konta nie zostały pobrane. To się jeszcze okaże - dzisiaj jest weekend więc i tak chyba dopiero w poniedziałek będzie to widoczne na koncie.
W drugim bankomacie kasę dostałyśmy bez żadnych przygód.
Do samochodu szłyśmy bardzo ostrożnie, bo przy tym pechu jeszcze byśmy się mogły przewrócić albo coś...
W drodze powrotnej było na szczęście spokojnie. Poza tym, że przez większość trasy czułyśmy się jak w horrorze bo widoczność była na ok. 2 metry - panowało zjawisko atmosferyczne zwane mgłą. Piękna, biała jak mleko, idealnie gęsta... Dokładnie taka, jak w filmach :-)
Mając w pamięci moją przygodę z szukaniem włącznika tylnej wycieraczki w tym samochodzie już nawet nie miałam siły się denerwować i szukać świateł przeciwmgłowych... Raczej mi się chciało śmiać :-)
Niedawno wróciłyśmy do domu. Ja dla bezpieczeństwa zamierzam przez resztę dnia leżeć na kanapie :-)
Byłam z mamą w Koszalinie po zakupy.
(Pewnie niektórzy uważają, że już w tym momencie mogłabym zakończyć tę historię, ale ja mam więcej do powiedzenia)
Ponieważ u nas jest sporo śniegu, postanowiłam wziąć na wycieczkę Forda - Peugeot miał duże szanse utknąć gdzieś koło sąsiedzkiej zaspy...
Wszystko niby fajnie, jedziemy sobie, mama trochę narzeka, że taka pogoda i na pewno będzie dużo ludzi w sano, ale co tam... jadę dziarsko dalej nie zważając na przeciwności losu :-) Nagle skończył się płyn do spryskiwaczy a bez tego ani rusz przy dzisiejszej pogodzie, co chwilę trzeba używać płynu i wycieraczek.
Mama już miała ciśnienie podniesione. Na szczęście byłyśmy tuż przed Koszalinem, zajechałam na Orlen, nabyłam drogą kupna płyn zimowy, dostałam za niego 500 punktów na kartę... Idę, bardzo z siebie dumna, do auta i...
- Cholera! Ale jak tu się podnosi maskę?!
To sobie teraz wyobraźcie mnie i mamę, jak rozkminiamy budowę tego samochodu... W końcu mnie oświeciło, że w nim nie ma wajchy pod kierownicą tylko trzeba kluczykiem pod znaczkiem... Trochę było przymarznięte, ale udało się - bystrzaki z nas! :-) Cała operacja zakończyła się powodzeniem i okropnie brudnymi rękoma.
Rozpierane dumą jedziemy do Lidla. Miałyśmy tylko coś zobaczyć, ale mama jak zwykle wzięła duży wózek - "bo może coś kupimy". Pooglądałyśmy i w końcu na nic się nie zdecydowałyśmy. Już chcemy wychodzić a tu... przy każdej kasie kolejka i nie ma miejsca na wyjście bez zakupów. Stoimy więc z pustym koszykiem w kolejce. Tym razem to ja mam podniesione ciśnienie.
Kiedy wreszcie uwolniłyśmy się stamtąd pognałyśmy do Sano. O dziwo, wszystko poszło bezproblemowo. Zadowolone z udanych zakupów i odejścia pecha postanowiłyśmy zajść jeszcze do bankomatu i szybko wracać do domu.
Ale, ale! Nie tak prędko!
Wkłada mama kartę do bankomatu, wpisuje pin i podaje kwotę. Wszystko jak być powinno, bankomat oddał nawet kartę i... na tym koniec. Ani forsy, ani nic! Mama już prawie ma łzy w oczach więc biorę od niej telefon (bo mój został w domu) i dzwonię na infolinię. Dobre 10 min. czekałam na połączenie z konsultantem. Jak w końcu jakaś pani się zgłosiła to miałam ochotę ją udusić przez ten telefon. Na szczęście powiedziała, że transakcja nie doszła do skutku więc pieniądze z konta nie zostały pobrane. To się jeszcze okaże - dzisiaj jest weekend więc i tak chyba dopiero w poniedziałek będzie to widoczne na koncie.
W drugim bankomacie kasę dostałyśmy bez żadnych przygód.
Do samochodu szłyśmy bardzo ostrożnie, bo przy tym pechu jeszcze byśmy się mogły przewrócić albo coś...
W drodze powrotnej było na szczęście spokojnie. Poza tym, że przez większość trasy czułyśmy się jak w horrorze bo widoczność była na ok. 2 metry - panowało zjawisko atmosferyczne zwane mgłą. Piękna, biała jak mleko, idealnie gęsta... Dokładnie taka, jak w filmach :-)
Mając w pamięci moją przygodę z szukaniem włącznika tylnej wycieraczki w tym samochodzie już nawet nie miałam siły się denerwować i szukać świateł przeciwmgłowych... Raczej mi się chciało śmiać :-)
Niedawno wróciłyśmy do domu. Ja dla bezpieczeństwa zamierzam przez resztę dnia leżeć na kanapie :-)
czwartek, 3 stycznia 2013
Święta, święta i po świętach
No i jakoś przetrwaliśmy te święta.
Jestem już w Gdańsku. Jutro idę do pracy. Na szczęście to już piąteczek będzie :-)
Teraz muszę pozbyć się góry prania i zaraz szykuję się na jakieś zakupy.
A tu małe wspomnienia z domu :-)
Jestem już w Gdańsku. Jutro idę do pracy. Na szczęście to już piąteczek będzie :-)
Teraz muszę pozbyć się góry prania i zaraz szykuję się na jakieś zakupy.
A tu małe wspomnienia z domu :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)