Siedzi na przystanku facet, na oko 35 lat. Obok niego dziewczynka, może 6 lat. Mała trajkocze, że z kilometra ją słychać. Coś tam o koleżance, przyjęciu urodzinowym i pani (chyba pani w zerówce, a może do szkoły już chodziła?).
W końcu zaczęła mówić, że jadą (może z tej szkoły) na jakąś wycieczkę. Wymieniała strasznie dużo rzeczy:
- Muszę mieć ubrania na codzień i jeden strój wyjściowy bo idziemy do teatru, a pani powiedziała, że do teatru chodzi się elegancko ubranym. A ty tato byłeś kiedyś w teatrze??
- Uhm...
- I jeszcze strój na basen i ręcznik inny niż do kąpieli. Kupisz mi tato strój na basen??
- Uhm...
- I taką torebkę z Hello Kitty jak ma Oliwka?
- Uhm...
- A napiszesz mi na kartce na co choruję i jakie biorę leki? Bo pani powiedziała, że rodzice muszą napisać. A mama powiedziała, że ja nie biorę żadnych leków. To co, napiszesz mi?
- Uhm...
(Tu nastąpiło jeszcze kilka innych pytań o zakup czegoś tam, co będzie absolutnie niezbędne na tej wycieczce. Ojciec na wszystko odpowiadał swoje "Uhm...")
- Tato, a czemu ty nic nie mówisz?
- Bo brak mi słów...
Mała chwilę pomyślała i wypaliła:
- No tak. Bo ty w ogóle nie czytasz książek i dlatego masz ubogie słownictwo! Pani powiedziała, że jak ktoś nie czyta to tak ma!
Refleksja - bezcenna:)
OdpowiedzUsuńI weź tu miej dzieci... Nie bez przyczyny powtarzam, że koty lepsze;-)
OdpowiedzUsuń